tworzenie stron warszawa
tworzenie stron warszawa
tworzenie stron warszawa
Nareszcie to nie my zagramy ostatni mecz w grupie o honor – cieszył się dyrektor reprezentacji Polski Tomasz Iwan. Nawiązał do sytuacji naszych wtorkowych rywali, Ukraińców, którzy po dwóch porażkach mogą pakować walizki i wracać do kraju. Polska powalczy w Marsylii o jak najwyższe zwycięstwo, które może dać pierwsze miejsce w grupie. Awansu do 1/8 finału jesteśmy niemal pewni, po wygranej z Irlandią Północną oraz remisie z Niemcami szanse wynoszą prawie 99 procent. W XXI wieku, po dwóch meczach grupowych, kombinowaliśmy, co musi się wydarzyć, żeby Polska awansowała do fazy pucharowej, teraz trzeba się naprawdę mocno nagłowić, by wymyślić najczarniejszy scenariusz, według którego dla Biało-Czerwonych turniej skończyłby się na trzech spotkaniach.
Polscy piłkarze przyzwyczajają się do nowych okoliczności, w których nie są tylko statystami dla innych zespołów. Wielki turniej nareszcie nie skończy się na trzech meczach, a ostatnie spotkanie w grupie nie jest tylko grą o honor ewentualnie o wszystko. Dlatego trener Adam Nawałka dał zawodnikom wolny piątek (na boisku trenowali tylko ci, którzy nie grali z Niemcami) i sobotę. Tego dnia był czas na relaks, wycieczkę rowerami, grę w golfa, seans filmowy, spotkanie z żonami i partnerkami, które przyjechały do La Baule.
– Cztery lata temu nasz ostatni mecz w grupie był o wszystko. Dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu, mamy większy komfort. Mimo dobrego startu pozostajemy skromną drużyną, która wciąż się rozwija. Tworzymy fajną ekipę, interesuje nas tylko kolejny mecz – zakończył Grosicki.
Największy zawód turnieju
Jakoś tak już w piłce jest, że lepszy na boisku nie zawsze może cieszyć się ze zwycięstwa. O tym, jakie skutki może mieć brak skuteczności boleśnie przekonuje się Portugalia, która w dwóch meczach EURO - w których była zdecydowanym faworytem - musiała zadowalać się remisem. W dużej, olbrzymiej wręcz mierze, jest to "zasługa" jej kapitana, a zarazem największej gwiazdy.
Cristiano Ronaldo. Od kilku lat, mniej więcej od momentu, w którym w Portugalii nastąpiło przetasowanie i część starej gwardii odeszła na piłkarską emeryturę, traktowany jest jako gość, który na wielkich turniejach ma ciągnąć te drużynę za uszy. Danny, Simao, Postiga czy Almeida to oczywiście znane i gdzieniegdzie nawet uznane nazwiska, ale nijak nie można ich zaklasyfikować do najwyższej europejskiej półki. Na barkach Ronaldo, cyklicznie co dwa lata, spoczywała więc ogromna odpowiedzialność, którą - w mniejszym lub większym stopniu - przeważnie brał na klatę.
Tym razem jest jednak inaczej. Po dwóch meczach CR7 nadal ma na koncie zero goli, mimo że okazji do zdobycia bramki miał już całe mnóstwo. We wczorajszym meczu oddał 10 strzałów, przeciwko Islandii - drugie tyle. Szukał szczęścia głową, obiema nogami, a Roberta Almera nie zdołał pokonać nawet z rzutu karnego. Paradoksalnie jednak, zmarnowana jedenastka nie jest wcale czymś, o co najbardziej wkurzać mogą się jego koledzy z drużyny.
Do Ronaldo można mieć przede wszystkim pretensje o zbyt samolubną grę.
Ostatni mecz w grupie Portugalia rozegra w środę z Węgrami, którzy są już niemal pewni awansu do fazy pucharowej, po wygranej z wyżej notowaną Austrią i remisie z Islandią, która po dwóch meczach zgromadziła dwa punkty i także poważnie liczy się w walce o awans do dalszej fazy turnieju.
Największa niespodzianka turnieju
Największą niespodzianką turnieju są zdecydowanie Węgrzy, którzy zakwalifikowali się do tego turnieju pierwszy raz od 1972 roku, a do Francji przyjeżdżali w roli out-siderów. Po dwóch meczach prowadząw grupie E z 4 punktami na koncie po dwóch meczach. Najlepszy napastnik warszawskiej Legii, i napastnik Węgier, Nemanja Nikolic tonuje nastroje i myśli jedynie o następnym meczu z Portugalią. Irlandczyków w ziemie wkręcał Bartosz Kapustka, Walii gola strzelił Ondrej Duda, ataki mistrzów powstrzymał Michał Pazdan, a król strzelców Ekstraklasy pomógł uratować remis Węgrom w meczu z Islandczykami. Legia na Euro nie ma się czego wstydzić.
tworzenie stron warszawa
Od pierwszej minuty Polacy bardzo zdecydowanie natarli na rywali.Na sczególne wyróżnienie zasłużyli nasi bboczni obrońcy, Artur Jędrzejczyk i Łukasz Piszczek, którzy w każdej akcji starali się dublować pozycję skrzydłowych. Z kolei Kamil Glik i Michał Pazdan na własnej połowie czyścili dalekie wykopy irlandzkich obrońców, a gdy trzeba było to i Wojciech Szczęsny dwukrotnie skutecznie interweniował poza polem karnym (raz o mało nie nokautując Lukasza Piszczka).
Oskrzydlające ataki Polaków długo jednak nie sprawiały większego zagrożenia. Dośrodkowania często były zbyt mocne, a gdy już piłka spadały w okolicach piątego metra, to rośli irlandzcy defensorzy wygrywali pojedynki główkowe. Niewiele wynikało również ze stałych fragmentów gry, niezależnie od tego, czy egzekwował je Kuba Błaszczykowski, czy Arkadiusz Milik.
Po półgodzinie gry wiadomo było, że przyszedł czas aby coś zmienić w grze Polaków. Przykład takiego rozwiązania dał w 32. minucie Łukasz Piszczek, który dynamicznie wbiegł w pole karne a następnie wycofał piłkę spod końcowej linii. Przejął ją Arkadiusz Milik, który w bardzo dogodnej sytuacji spudłował lewą nogą stojąc zaledwie kilka metrów od bramki.
W 40. minucie rozgrywający dobry mecz Kapustka znakomicie zachował się przed polem karnym i po krótkim dryblingu potężnie uderzył lewą nogą. Piłka zmierzała tuż pod poprzeczkę, ale McGovern popisał się świetnym refleksem i przeniósł ją nad bramkę. Na przerwę obie drużyny zeszły przy bezbramkowym remisie.
W 51. minucie napastnik Ajaksu Amsterdam w końcu pokazał pełnie swoich umiejętności i dał jednak powody do radości kilkunastu tysiącom polskich kibiców oglądających mecz na stadionie w Nicei. Wspaniale przyjął podanie od Kuby Błaszczykowskiego a następnie bez większego zastanowienia uderzył płasko lewą nogą, nie do obrony. W taki oto sposób biało-czerwoni objęli prowadzenie.
Zmiana wyniku w żaden sposób nie zmieniła przebiegu spotkania. To Polacy wciąż utrzymywali się przy piłce i spokojnie starali się konstruować kolejne akcje. Cieszyć mogła koncentracja i odpowiedzialność w polskim zespole, piłkarze wzajemnie się asekurowali i w naszej drużynie nie było słabego ogniwa. W 65. minucie dojrzałość taktyczną pokazał Kapustka, który wślizgiem skasował w kole środkowym groźnie zapowiadający się kontratak Irlandczyków. Otrzymał za to żółtą kartkę, lecz na pewno takie zagranie znalazło uznanie Adama Nawałki.
Przed szansą na ustalenie wyniku w koncówce stanął Grzegorz Krychowiak, który w 86 minucie wspaniale uderzył z odległości około 25 metrów, bramkarz Irlandii Północnej byłby w tej sytuacji mógł jedynie obserwować futbolówke, jednak piłka mineła bramke o zaledwie kilka centymetrów.